Łączna liczba wyświetleń

czwartek, 25 lutego 2016

Piżamówka

W pewien sobotni wieczór siedziałem w domu i męczyłem się z zadaniem z języka niemieckiego, który nie był nigdy moją mocną stroną. I tym razem szybko się poddałem, ale ponieważ ćwiczenia musiałem oddać nauczycielce na…


W pewien sobotni wieczór siedziałem w domu i męczyłem się z zadaniem z języka niemieckiego, który nie był nigdy moją mocną stroną. I tym razem szybko się poddałem, ale ponieważ ćwiczenia musiałem oddać nauczycielce na najbliższej lekcji, zdecydowałem się pójść do Gośki, koleżanki, która mieszkała niedaleko i była dobra z niemieckiego. Ubrałem się ciepło, bo choć do domu Gośki miałem blisko, był zimny styczeń. Szybko przeszedłem niedługą drogę i zadzwoniłem przez domofon do domu.
– Kto tam?
– Dobry wieczór. To ja, Maciek, czy zastałem Gosię?
– Cześć, Maciek! Proszę, wejdź
Zabrzęczał mechanizm zwalniający zamek i wszedłem do ogrodu. Stanąłem potulnie przed wejściem, a Gośka szybko mi otworzyła:
– Wchodź szybko, bo strasznie zimno – powiedziała
– Dzięki. Wiesz, mam problem z tymi ćwiczeniami od Nowickiej, a jeśli ich jej nie oddam w poniedziałek, to chyba mnie rozwali.
– Nie ma problemu, chodźmy na górę – zaprosiła mnie
Szedłem za Gosią i dopiero wtedy zauważyłem, że jest trochę dziwnie ubrana
– Czy ja ciebie nie obudziłem? – zaniepokoiłem się
– Nie – roześmiała się – nie miałam nawet zamiaru spać
Weszliśmy do pokoju i… zaniemówiłem. Z głośników płynęła jakaś kiczowata muzyka, Toni Braxton albo inne nudy, całe pomieszczenie było oświetlone świecami, a na podłodze siedziały dwie dziewczyny. W piżamach.
– Cześć, nie zimno wam? – zapytałem idiotycznie
– Cześć, trochę zimno – odpowiedziała jedna
– To czemu siedzicie w samych piżamach? – byłem dociekliwy
– Bo to jest Piżamowe Party – odparła Gosia – z okazji moich imienin postanowiłam spotkać się na takiej „imprezie” z przyjaciółkami
– To ja chyba przyszedłem w złym momencie – zreflektowałem się – wpadnę jutro, jeśli można…
– O, nie, jeśli przyszedłeś, musisz zostać, trochę się tu już nudzimy – ze śmiechem powiedziała Gosia – poznajcie się wreszcie.
Podaliśmy sobie ręce z dziewczętami. Jedna (ta, której było zimno) była malutka, jasnowłosa i szczupła, miała na imię Marta. Była całkiem ładna i miała naprawdę fajną piżamkę – z gładkiego materiału, ciemnoróżową, z dużym wycięciem pod szyją. Niestety, za wiele to wycięcie nie ujawniało, bo musiała mieć całkiem małe cycuszki. Druga, milcząca dotąd, Anka, była wysoką brunetką, ubraną w klasyczną bawełnianą piżamę, ale co to była za laska! Zachwycające ciemne oczy, figura modelki i wielkie, wielkie piersi, które ledwo zmieściły się pod niebieskim materiałem. Byłem oszołomiony jej urodą. Usiadłem w fotelu i czekaliśmy na Gosię, która poszła na dół zrobić mi herbatę. Zapytałem dziewczyny, co robią na co dzień
– Ja uczę się w Koperniku – odpowiedziała Ania
– A ja szukam przygód – roześmiała się Marta, która zdawała mi się śmielsza i bardziej rozrywkowa. Opowiedziała mi, że wszystkie poznały się w podstawówce i wciąż się przyjaźnią, że znają mnie z opowiadań Gośki, ale „nie sądziła, że taki ze mnie przystojniak” Te i różne inne bzdury usłyszałem od małej pleciugi, aż weszła Gosia. Czas chyba i ją opisać. Jest blondynką z krótkimi, do ramion włosami i miłą buzią i życzliwym usposobieniem. Od początku ogólniaka podobała mi się, szczególnie po tym, jak na zielonej szkole mogłem zobaczyć, jak wygląda ubrana tylko w prześwitującą bieliznę. Jednak wiedziałem, że nie mam u niej wielkich szans, bo kręciło się koło niej wielu. Nigdy jednak żadnego nie traktowała serio i była raczej niedostępna – tak mi się zdawało. Teraz patrzyłem na nią, a raczej na białą piżamę, pod którą kołysały się piersiątka i czułem się coraz lepiej. Wejście Gosi ośmieliło jednak Martę, która głośno zaproponowała
– Dziewczyny, ale skoro Maciek ma zostać z nami, musi dopełnić reguł Piżamowego Party, nie może tak siedzieć w swetrze!
– Muszę tak siedzieć, Marto – skwitowałem – bo nie noszę ze sobą piżamy, z właściwie to nigdy nie noszę piżamy.
– A co nosisz, gdy śpisz? – zapytała Marta i podszedłszy do fotela, w którym siedziałem, schyliła się i oparła wyprostowane dłonie na podłokietnikach, patrząc mi z bliska w oczy. Obszerna góra od piżamy zwisała luźno, a ja przez wspomniane wycięcie spojrzałem pod materiał. To, co tam zobaczyłem sprawiło, że mój interes stał się duży i twardy. Marta nie miała nic pod spodem i mogłem zachwycić się jej niedużymi, ostro zakończonymi cycusiami. Patrzyłem więc na ten mały biuścik i odpowiedziałem wolno
– Sypiam w majtkach, albo bokserkach.
– Mmm – zamruczała Marta – w takim razie jeśli chcesz zostać, musisz pozbyć się reszty stroju.
Przy tych słowach zakołysała się, a niewielkie wzgórki ruszyły się ponętnie.
W tym momencie odezwała się Ania
– Przepraszam was, ale muszę już wracać do domu.
Rozczarowała mnie. Była największą laską z całej trójki i miałem nadzieję na zawarcie z nią bliższej znajomości. Próbowaliśmy ją zatrzymać, ale niestety, zjawiskowa dziewczyna okazała się mieć silne hamulce i nie chciała uczestniczyć w Party, do którego dołączył facet. Gosia zeszła z Anią na dół, by ją odprowadzić, a ja tymczasem flirtowałem z Martą, która wciąż stała nade mną, pozwalając mi patrzeć na swój biuścik. Po chwili jednak, korzystając z tego, że byliśmy sami, usiadła mi na kolanach i zaczęliśmy namiętnie się całować, podczas tych pieszczot zdjęła mój sweter i zostałem w samej koszulce. Weszła Gosia.
– Mmm – powiedziała – ja też chcę żeby mnie Maciek pocałował.
Zmieniły się miejscami i poczułem w ustach języczek Gosi, która niezwłocznie rozpięła i zdjęła ze mnie koszulkę.
– Wstawaj, Macieju – zawołała na to Marta, a gdy spełniłem żądanie, bezzwłocznie rozpięła mi spodnie i opuściła je na dół. Podniosłem lewą i prawą nogę, z których Gosia zdjęła skarpetki i nogawki, a Marta przyglądała mi się i wskazując na skromny kawałek materiału poniżej pasa zadała pytanie
– Dlaczego to tak sterczy?
– Chyba przez was – powiedziałem
– Ojej, co my takiego zrobiłyśmy – zapytała Marta udając skruszenie
Usiadłem w fotelu i kazałem jej oprzeć się tak, jak poprzednio
– Marto, przez dekolt widzę twoje piersi – powiedziałem z lekką obawą, że się obrazi, była jednak nawet śmielsza niż sądziłem
– Rzeczywiście… – szepnęła, jak niegrzeczna dziewczynka – może z tobą, Gosiu jest lepiej? Chodź tu, oprzyj się tak, jak ja – poprosiła
Gosia uczyniła to. Musiałem się trochę nachylić, ale warto było, biust mojej klasowej koleżanki, również nie skrępowany bielizną był oszałamiający. Większy od cysiów Marty, jasny i gładki, wspaniały!
– Chyba „to” będzie sterczeć dalej – westchnąłem
– Mnie się tak podoba – oznajmiła Gosia – tylko nie mogę tak długo stać, bo mi ręce zdrętwieją.
– Wiesz, co, Gosiu, to będziemy się zmieniać koło Maćka – wymyśliła Marta, chyba że masz inny pomysł – zwróciła się do mnie
– Wiecie, dziewczyny, skoro ja siedzę nagi do połowy to może zrobicie tak samo dla towarzystwa? Wtedy „to” pozostałoby w stanie tym, co teraz – oznajmiłem wskazując na naprężonego penisa
– Mnie się podoba ten pomysł – ucieszyła mnie Marta i bez ceregieli zdjęła bluzę od piżamy.
– A ja wolę, jak Maciek mi pomoże – zalotnie stwierdziła Gosia.
Wstałem i podszedłem do niej, by pozbawić ją górnej części odzienia. Aż mi dech zaparło, gdy patrzyłem na dwie półnagie dziewczyny w świetle świec.
Mała blondyneczka podstawiła mi pod nos śmieszne pagórki i powiedziała z żalem:
– Bardzo bym chciała, żebyś mnie pocałował. Zrobisz to dla mnie?
Zrobiłem to z ochotą, prócz pocałunków, pieszcząc ją językiem i lekko podgryzając twarde suteczki. Marta prosiła „jeszcze”, wędrowała nawet dłonią do moich majtek, ale ja chciałem jeszcze zaczekać. Posadziłem sobie Martę na kolanach, plecami do mnie i bawiłem się małymi, sterczącymi brodawkami. Gosia stała obok i umilała sobie czas, drażniąc swoje brodawki sutkowe.
– Marta, przesuń się, to ja mam imieniny – zażądała, siadła przodem do mnie, wpychając mi język w usta. Z radością lizałem się z tą atrakcyjną panną, czułem jednak, że tego wieczora musimy pójść dalej.
– Może teraz zagramy o to, kto pierwszy pozbędzie się reszty ubrań – zasugerowałem
– Nienawidzę gier losowych – zaoponowała Marta – wolę się poświęcić i zdjąć pierwsza
– O, nie – powstrzymała ją Gosia – to moje imieniny i ja wolę, żeby pierwszy zdjął Maciek
– Skoro święto jest twoje należy ci się pierwszeństwo – podpuszczałem Gosię
– No dobrze – zgodziła się, zdejmując szybko spodnie i siadając w fotelu. Szybko zbliżyłem głowę do jej cipki i zacząłem całować włosy łonowe, a kiedy pod wpływem pieszczot rozchyliła nogi, zszedłem niżej, między gorące i wilgotne płatki. Wdychałem cudowny zapach i szukałem gorączkowo łechtaczki. Poczułem dłonie, które ściągnęły mi majtki. Gdy spojrzałem w dół, Marta właśnie zaczynała robić mi loda. Chwilę jeszcze lizałem sekret Gosi, ale gdy poczułem bliskość orgazmu, skończyłem zabawę i delikatnie odepchnąłem Martę. Zdziwiony tym, że na jej szczupłej pupie wciąż są spodnie, ściągnąłem je bez ceregieli. Marta, co mnie autentycznie zachwyciło, miała gładziutką, wygoloną piczkę, w którą bez dłuższego zastanowienia wsadziłem swą gorącą dzidę. Gosia „usiadła” na twarzy Marty, która pracowała po chwili języczkiem w cipce koleżanki, a ja poczułem, że znów dochodzę. Zdecydowałem się na zmianę dziurek. Posadziłem Gosię na krawędzi fotela, a sam klęcząc zacząłem ją posuwać. Marta nieźle ją przygotowała, bo była mokra i śliska, po czterech ruchach przeżyła orgazm, ale ja chciałem też wytrysnąć i to w niej. Marta przycupnęła na podłokietniku fotela i lizała sutki Gosi, a ja nie myśląc wiele wsadziłem palec w jej ciasną dziurkę. Minutę potem wytrysnąłem w Gosię. Zostałem w niej, aż erekcja minęła, jednocześnie dłonią prowadząc do ekstazy Martę. Przez chwilę wszyscy troje siedzieliśmy zmęczeni. Wtedy Gosia podeszła do Marty i namiętnie pocałowała ją w usta. Strasznie mnie to podjarało i zachęcałem je do kontynuowania tego. Pała powoli sztywniała i zastanawiałem się, co zrobić, dziewczyny jednak zdecydowały za mnie, liżąc mi jedna fiuta, druga mosznę, co było wspaniałym przeżyciem. Położyliśmy się tak, bym mógł robić im palcówki, a one mnie loda, ale nie było to wygodne. W dodatku Marta powiedziała, że w Gosię się spuściłem, a w nią nie i jest zazdrosna. Ustawiłem ją w pozycji pieska i od tyłu wszedłem w cipkę Marty. Żeby nie marnować czasu, Gosia podsunęła jej do wylizania swoją dziurkę, jednak Marta doszła bardzo szybko, więc nie mogła dobrze skupić się na minetce przyjaciółki. Ruchałem malutką i zabawiałem się jej małymi cycuszkami, aż trysnąłem, była ciaśniejsza od Gosi, więc i orgazm jakiś mocniejszy, choć nasienia mniej. Wystarczyło jednak dla Gosi, która wyssała mi z fiuta resztki spermy, gdy już wyjąłem go z Marty. Usiadłem w fotelu, zastanawiając się, czy będę miał siły na trzeci raz, a panny zajęły się wzajemnym badaniem swoich pisi w pozycji 69. Znów mi stał. Położyłem się na plecach, Na pałę nabiła mi się Gosia, podskakując tak, że cyce latały jej na wszystkie strony, szybko jednak zasłoniła mi je Marta, podsuwając mi pod język młode, ociekające śluzem ciało. Lizałem więc zachłannie, nie zważając na okrzyki Gośki. Byłem trochę zmęczony, więc dużo czasu zajęło mi porządne podniecenie się. Gosia zsiadła ze mnie, po dwóch chyba orgazmach, ale szybko wzięła mnie w usta Marta. Patrzyłem znów z radością na cycki leżącej obok Gośki, a mój trzeci, dość skąpy wytrysk, wylądował właśnie na niej. Marta zlizała nasienie i widząc nasz opłakany stan własną ręką wyruchała się dokładnie do końca.
Zrobiło się dość późno, więc z przykrością oznajmiłem dziewczynom, że muszę wracać do domu. Marta powiedziała, że koniecznie muszę ją odwiedzić i zapisała mi numer telefonu, a Gośka, która na chwilę znów stała się rozsądną uczennicą, obiecała, że zrobi za mnie ćwiczenia i przyniesie mi je do szkoły w poniedziałek. Pocałowałem je na pożegnanie we wciąż gorące dziureczki i wyszedłem. Kiedy zamknęły się za mną drzwi ogrodzenia, przyszły mi do głowy dwie myśli: pierwsza, że Marta z Gosią na pewno jeszcze zabawią się jeszcze razem tej nocy. Spojrzałem ostatni raz w okno pokoju Gosi. Uśmiechnąłem się. Stały obie w oświetlonym prostokącie, wciąż nie ubrane, machały mi na pożegnanie… Druga myśl była konsekwencją tego widoku, małych cycków Marty i większych Gosi. Przypomniałem sobie Anię. „Szkoda, że nie została” pomyślałem mimo wszystko trochę zawiedziony, odmachałem laskom i ruszyłem przez mróz do domu.
Dziwnie mi się później rozmawiało z Gosią, która nigdy nie wróciła do wspomnień tego szalonego wieczoru. Do Marty nie zadzwoniłem, jakaś niechęć mnie ogarnęła do wszystkiego. Byłem rozdrażniony i miałem stale zły humor. Nie wiedziałem, albo ukrywałem sam przed sobą przyczynę tego stanu. Aż do tej wyprawy na zakupy.
W galerii handlowej hipermarketu szukałem prezentu dla mojej siostry. Wiedziałem, że marzy o jasnym, puszystym sweterku, a ponieważ byłem przy forsie, chciałem sprawić jej przyjemność. Ostatnio tylko z nią mogłem się dogadać. W jednym ze sklepów oglądałem ubrania, kiedy brakło mi powietrza, a serce stanęło na trzy sekundy. Naprzeciwko wieszaka stała Ania. Pozbierałem się jakoś i podszedłem do niej
– Cześć, Aniu
– Cześć, Maciek. (pamiętała moje imię!) co tu robisz?
– Szukam prezentu dla siostry – opisałem jej sytuację
– Tam wcześniej jest sklep, w którym widziałam takie – poradziła mi – idź koniecznie.
Nie chciałem, jeszcze się z nią rozstawać, rozpaczliwie zapytałem
– Pójdziesz ze mną? Może coś mi doradzisz, na pewno lepiej się znasz na tym niż ja…
– Dobrze, pójdę – odparła.
Kupiliśmy sweter, który wybrała i wyszliśmy z hipermarketu. Szliśmy powoli do autobusu i odważyłem się zapytać, czy mogę odprowadzić ją do domu.
– Raczej nie – pokręciła głową
– Jak chcesz – odrzekłem zgaszony – szkoda…
Wtedy ona zatrzymała się i zaczęła szybko mówić
– Muszę ci to powiedzieć, bo nie będę się tym dłużej dręczyć. Wtedy, u Gośki, kiedy wszedłeś, będę szczera, pomyślałam, że jesteś sympatyczny, miły… Ale potem, jak zacząłeś rozmawiać z Martą, ja ją lubię, ale nie potrafię tak się wyzywająco zachowywać jak ona. I ta wasza rozmowa, nie chciałam… Wyszłam, bo bałam się tego, co nastąpi. Nie chciałam się rozczarować tobą.
– Ale Aniu, to były żarty. Może głupie, ale jesteśmy młodzi, nie musimy wszystkiego brać serio – plotłem
– Maciek, przestań. Marta opowiedziała mi, co robiliście potem. Ja nie jestem głupia. Myślisz, że nie wiem, dla kogo jest ten sweter? Przecież to rozmiar Marty. Nie musisz mnie okłamywać, jest mi obojętne co robicie.
– Aniu! Nie rozumiem – brnąłem w zaparte – nie wiem, co mówiła ci Marta i nie wiem, czemu nie wierzysz, że sweter jest dla mojej siostry, dlaczego myślisz, że kłamię? – chyba nieźle grałem zdziwienie, ale pomagało mi to, że naprawdę chciałem, żeby mi zaufała.
– Marta mówiła, że po moim wyjściu zrobiliście sobie niezłą orgię. Że wszyscy byliście nadzy, że uprawialiście sex…
– Anka – kłamałem jak najęty – jak mogłaś w to uwierzyć? Czy Gośka to potwierdziła? Czy możesz sobie wyobrazić, nas we trójkę… nawet mi to przez gardło nie przejdzie… – W oczach Ani pojawiła się niepewność, ciągnąłem więc ten ryzykowny wywód:
– Nie wiem, co dokładnie opowiedziała ci Marta, ale to przecież nieprawdopodobne, to się nie zdarza w życiu, najwyżej w jej bujnej wyobraźni, uwierz mi! Wiem, Aniu, chodź ze mną do domu, mieszkam niedaleko Gośki, poznasz moją siostrę i zobaczysz, dla kogo kupiłem prezent – cieszyłem się z genialnej koncepcji
– Nie, dzięki. Ale możesz mnie odprowadzić – powiedziała wolno
Była to dla mnie wielka szansa, bardzo chciałem ją wykorzystać. Byłem miły, szarmancki, towarzyski i uprzejmy. Odprowadziłem ją aż do bloku, w którym mieszkała, podziękowałem za zaproszenie do środka najuprzejmiej jak potrafiłem. Zrobiłem to, bo miałem plan. Już wiedziałem, że moja chandra, kłótliwość i niespokojne sny, wszystko to było tęsknotą do Anki. I postanowiłem, że będzie moja.
W doskonałym nastroju jechałem do domu i obmyślałem szczegóły planu. Powoli nabierał on wyraźnych kształtów, jednak przyszła chwila, kiedy spisałem go i cały świat na straty. Szedłem właśnie ulicą do domku, kiedy zadzwonił telefon, z nieznanego mi numeru.
– Cześć, to ja – usłyszałem głos Ani
– Witaj, Aniu, co się stało? – zapytałem uprzejmie (skąd ona ma mój numer???)
– Dzwonię, żeby coś ci powiedzieć…
– Słucham – zaniepokoił mnie poważny ton jej głosu
– Rozmawiałam przed chwilą z Gośką, ona podała mi twój numer. Zapytałam ją o tamtą noc – Zatrzymałem się. Zakląłem w duchu. Wszystko było stracone w pizdu, mój misterny plan miał lukę wielką jak kanion Kolorado. Milczałem
– Maćku – kontynuowała ona dramatycznie – wybaczysz mi? Jestem jednak naiwna, skoro uwierzyłam Marcie. Gośka śmiała się ze mnie, a ja czuję się teraz tak okropnie. Wybaczysz?
– Aniu, nie martw się tym, to drobiazg. Ja już nie pamiętam o tym – mówiłem czując się, jakbym drugi raz się narodził – cieszę się, że tak zrobiłaś. Czy w takim razie zgodzisz się jeszcze kiedyś ze mną spotkać, porozmawiać?
– Oczywiście, Maćku, będę czekać na twój telefon. Do zobaczenia więc. Dobrze, że wszystko się wyjaśniło.
Do domu wróciłem uskrzydlony, zacząłem spisywać pomysły, które miałem zamiar wykorzystać do zbliżenia się do mojej przecudnej koleżanki. Generalna zasada brzmiała „Czekać. To ona musi inicjować wszystko”.
Zadzwoniłem za dwa dni, to wydawało mi się właściwym czasem. Zapytałem, czy woli iść do teatru, czy raczej potańczyć. Wolała dyskotekę, co było mi na rękę, bo tańczyłem jakiś czas w klubie i mam pewne doświadczenie i swobodę na parkiecie. Umówiliśmy się na piątkowy wieczór. W domu układało się też świetnie, siostra była szczęśliwa z powodu swetra, a starzy dostrzegali, że stałem się spokojniejszy i uprzejmiejszy. Gdy przygotowywałem się do piątkowego wyjścia, ojciec sam z szelmowskim uśmiechem wręczył mi kluczyki i papiery auta. Jego auta! Czyli tego, którym dotąd nie jeździłem sam. Chciał tylko, żebym zaparkował na strzeżonym i uważał podwójnie. Wszystko układało się po mojej myśli, zamiast małego citroena mamuśki, zajechałem przed blok passatem, grzecznie porozmawiałem z mamą Ani, obiecałem, że odwiozę ją przed pierwszą (przed pierwszą???!!!) i będę się nią opiekował. Ania wyglądała po prostu bosko. Szliśmy na dyskotekę w stylu lat siedemdziesiątych, ja miałem na sobie śmieszną pomarańczową marynarkę starego i skrzypiące brązowe buty, szeroki czerwony krawat i niebieską koszulę. Istny pajac, ale dobrze się czułem. Ona za to ubrała się w prostą, długą sukienkę z motywem floralnym, też chyba kiedyś należącą do jej mamy, a we włosy miała wpięty kwiatek. Do tego wspaniały tandetny make–up i cudowne, cudowne spojrzenie. Pomogłem jej narzucić płaszcz i zaskoczoną zaprosiłem do passata. Jechałem wolno i ostrożnie, nie chciałem szpanować, bo wiedziałem, że szybka jazda jej nie zaimponuje. Bywałem wcześniej w lokalu, do którego szliśmy i wiedziałem, że chodzą do niego fajni ludzie. Bawiliśmy się doskonale, znakomicie nam się tańczyło. Żal, że nie puszczali wolnych kawałków, ale disco lat 70 ma swoje prawa. Miło byłoby przytulić się do tego imponującego biustu, ale i tak wieczór był udany. Wyszliśmy kwadrans po północy. Ania wyraźnie się ośmieliła, czuła się ze mną swobodnie. Odwiozłem ją i odprowadziłem do drzwi. Podziękowałem. Zawahała się. Chciała dać mi całusa na do widzenia, lecz brakło jej śmiałości. A ja przecież miałem czekać.
Od tamtego spotkania dzwoniłem do niej prawie co dzień, a i ona lubiła porozmawiać ze mną przez telefon. Chodziliśmy wspólnie do kina i dyskoteki. Trwało to już kilka tygodni, a my wciąż nie trzymaliśmy się nawet za rękę. Byłem jednak cierpliwy. Raz, gdy odprowadzałem ją do domu powiedziała
– Maćku, cieszę się, że zabierasz mnie w różne miejsca i świetnie się bawię z tobą. Jednak w przyszłym tygodniu to ja coś wybiorę. Ubierz się tylko elegancko, bo to będzie coś innego niż zwykle.
Tydzień później, z trudem przełykając ślinę, ściśnięty białą koszulą i krawatem siedziałem obok Ani w filharmonii. Nie czułem się komfortowo, nie rozumiałem, o co chodzi i nie wiedziałem, czyje utwory grali. Nieważne. Rzecz w tym, że tam pierwszy raz Ania wzięła mnie za rękę. Dotknięcie to sprawiło, że musiałem się trochę powiercić i nic już nie wyniosłem do końca koncertu. Wracaliśmy potem pieszo w stronę jej mieszkania, a ona trzymała mnie za rękę i opowiadała, jak bardzo kocha muzykę klasyczną. Oczywiście zdążyła zapytać, czy i mnie się podobało. Przeliczyłem w głowie wszystkie za i przeciw i uczciwie przyznałem, że mało zrozumiałem.
– Maciek – cicho powiedziała Ania, zatrzymując się i mnie zmuszając do tego samego – nawet nie wiesz, jak cieszę się z twojej szczerości (rzeczywiście, chyba pierwszy raz byłem w pełni uczciwy…) i po tych słowach lekko, szybko pocałowała mnie w usta. Ruszyliśmy, znów zbliżyła się do mnie i położyła głowę na moim ramieniu. Nie wytrzymałem i objąłem ją wpół. To był wielki krok naprzód, ale cel był daleki.
O tym jak bardzo odległe były marzenia przekonałem się szybko. Zamiast następnego wspólnego wyjścia, zaprosiła mnie do siebie. Zabrałem ze sobą kasetę video z jakąś lekką komedią i poszedłem z nadzieją, że posuniemy się dalej. Rzeczywiście, gdy siedzieliśmy na kanapie, oglądając film, Ania, pocałowała mnie, jak już to robiła wcześniej, za moment jednak domyśliłem się, że przyszedł czas na coś lepszego. Nasze pierwsze pocałunki „z języczkiem” miały miejsce na tej kanapie, na siedząco, ponad dwie godziny totalnej erekcji i walki z pragnieniem, by chociaż dotknąć tego, co tak kusiło. Znów pokonałem siebie, znów to ona kreśliła granice.
I od tamtego zdarzenia w kwietniu nie poszliśmy nawet o krok dalej, a zaczynały się wakacje. Z rozmów z Anią wynikało, że absolutnie nie zgodzi się pojechać ze mną gdziekolwiek na dłużej niż dzień, miała twarde zasady. Przez te miesiące wyłaziłem ze skóry, żeby ją skusić, bezskutecznie. Przez pięć miesięcy nie zobaczyłem ani skrawka jej ciała więcej niż zwykły palant z jej klasy. Załamywało mnie to, ale gdy znów ją widziałem, coś mnie jednak ciągnęło, by to kontynuować. Miała niesamowity magnes w sobie.
W tym jałowym zastoju dotarliśmy do 17 lipca, dnia moich urodzin. Ani nie było wtedy w mieście, wyjechała do cioci i tylko rano złożyła mi przez telefon życzenia i powiedziała, że nie może doczekać się spotkania ze mną. Ja też nie mogłem, tymczasem siedziałem w domu i zajmowałem się nicnierobieniem. O osiemnastej telefon znów zadzwonił.
– Maciusiu, to ja, przyjedź do mnie jak najszybciej, potrzebuję pomocy! – usłyszałem. Najszybciej jak mogłem pojechałem do niej, w mieszkaniu była sama.
– Oszukałam cię – powiedziała – ale tylko częściowo, nic się nie stało, ale potrzebuję cię koło mnie dziś i zawsze.
– Wystraszyłaś mnie – przyznałem – zadzwonię do rodziców, żeby się nie martwili
– Nie musisz, oni są wciągnięci w spisek, załatwiłam z nimi wszystko, możesz zostać tu na noc. Wręczyła mi prezent – rzadką płytę mało znanego zespołu The Lowhighers, doskonałą starą taneczną muzykę. Włączyliśmy ją i tańczyliśmy, całowaliśmy się i było świetnie, ale postanowiłem, że nie wytrzymam dłużej i tej nocy wycałuję wielkie piersi mojej dziewczyny. Zadziwiła mnie, gdy powiedziała, że idzie wziąć prysznic. Chyba zauważyła to, bo powiedziała, że chce odświeżyć się, bo zaraz po przyjeździe od cioci zadzwoniła do mnie. Poszła więc do łazienki, a ja zostałem, zastanawiając się, czy nie wejść po prostu do łazienki zaspokoić ciekawość i różne inne rzeczy, które się zaspokaja. Do pomieszczenia nie dało się zajrzeć w żaden sposób bez otwierania drzwi, a na to jednak brakło mi śmiałości. Ta dziewczyna dziwnie na mnie działała! Ania wyszła z łazienki w szlafroku. Usiadła w pokoju naprzeciwko mnie. Jej czarne włosy były mokre i błyszczące. Ciemne oczy błyszczały. Nigdy nie wyglądała tak cudownie, jak we śnie. Zaczęła rozmowę
– Maćku, czy zdarzyło ci się coś dziwnego w ostatnich tygodniach?
– Nie, chyba nie – odparłem wolno, wystraszony jak zwykle, że wieża kłamstw się zawali
– A nie spotkałeś żadnej dziwnej dziewczyny?
I wtedy zrozumiałem. Kilka dni wcześniej na basenie. Gorący dzień, poszedłem z kolegą. Koło nas położyła się jakaś laska. Ciągle na mnie patrzyła i posyłała mi uśmiechy. Nie zwracałem na nią uwagi, bo zwyczajnie mi się nie podobała. Potem ona szła za nami do domu, a gdy pożegnałem się z kolegą, zaczepiła mnie. Mówiła, że chce, żebym ją pocałował, że pożąda mnie gorąco itp. Wziąłem ją za ćpunkę i odprawiłem z błogosławieństwem do domu.
Opowiedziałem o tym Ani.
– Maciusiu – to była właśnie Katarzyna, moja znajoma, i to ja ją poprosiłam, żeby tak się zachowała. Możesz pomyśleć, że to nie fair, ale miałam swoje powody. Zrobiłam to i wiem, że mi wybaczysz, zrozumiesz. Zrobiłam to, bo moim prawdziwym prezentem na twoje urodziny jest to. Podeszła do mnie i pocałowała mnie słodko. Nie do końca rozumiałem, ale odwzajemniłem pocałunek. Jak zwykle obejmowałem ją, trzymając za plecy. Chwyciła jedną moją dłoń, przesunęła do przodu i wsunęła pod szlafrok na wysokości piersi. Zdrętwiałem. Pchnęła moją rękę. Poczułem nagie ciało. Boże! Czy to naprawdę może być takie wielkie? Nie objąłem dłonią chyba nawet połowy jedwabnie miękkiej krągłości. Poczułem chłodne dłonie na mostku. Szarpnąłem się parę razy i pozbyliśmy się mojej koszulki. Rozwiązałem pasek szlafroczka
– Zgaś światło – poprosiła Ania
– Aniu – spojrzałem jej w oczy – nie będziemy go gasić, zgoda?
Skinęła głową. Pocałowałem jej powieki, delikatnie zsunąłem z ramion szlafrok. Jej piersi były ogromne, warte wszystkich podchodów i wyrzeczeń. Miały wielkie, ciemne brodawki, wspaniałe. Pociągnąłem ją, by wstała, okrycie zostało na kanapie. Stała całkiem naga, najpiękniejsza kobieta moim życiu. Perfekcyjne nogi, malutka kępka czarnych włosów łonowych, płaski brzuch i piersi gwiazdy filmowej. Przyciągnąłem jej dłonie do spodenek, rozpięła je niezdarnie, ściągnęła.
– Aniu, dalej – prosiłem i zsunęła ze mnie majtki. Położyliśmy się na podłodze. Zapomniałem się, pomiędzy wielkimi kulami, nie mogłem nacieszyć się ich objętością, bawiłem się nimi jak niemowlę. Jedną, dwiema dłońmi, całowałem, ssałem i oglądałem. Ona w tym czasie głaskała moją męskość. Podniosłem się, uniosłem w górę jej nogi, zawstydziła się
– Będzie mniej boleć, tak czytałem – powiedziałem cicho. Była bardzo podniecona, ale i spięta. Najpierw więc delikatnie wycałowałem jej dziewiczą szparkę, głaskałem brzuch i piersi, ale po kwadransie nie mogłem już się powstrzymywać. Położyłem się między jej nogami i wszedłem w nią płytko, płyciutko. Lekki opór. Pocałowałem ją w usta, polizałem ucho, pchnąłem troszkę dalej, znów stop. Chwila oczekiwania i powolutku dopchnąłem do końca. Westchnęła gwałtowne.
– Bolało? – spytałem z obawą. Zamiast odpowiedzi docisnęła moje pośladki do siebie. Powoli zacząłem się poruszać. Uniosłem się na wyprostowanych dłoniach, by oglądać imponujące piersi, reagujące na każdy mój ruch zmianą pozycji. Doszliśmy jednocześnie i to był najlepszy orgazm mojego życia. Wyjąłem powolutku więdnącą dzidę, mocno przytuliłem Anię, bo wiedziałem, że taka czułość była jej w tej chwili potrzebna. Z cipki wypłynęło kilka kropelek krwi i spermy, Ania poszła do łazienki, wróciła w majteczkach
– Maciusiu, nie będziemy mogli teraz… jakiś czas… ale wiedz, że byłam bardzo szczęśliwa, że to ty byłeś moim pierwszym – przytuliła się do mnie. Pościeliłem jej łóżko i poszedłem do łazienki, dokładnie spłukałem z siebie ślady tego dnia i wróciłem do Ani. Leżała grzecznie przykryta pod szyję. Zgasiłem światło i cicho ułożyłem się obok
– Kocham cię, Aniu – szepnąłem jej na ucho
– Ja ciebie też – odpowiedziała, biorąc mnie za rękę tak, bym ją objął.
Kiedy obudziłem się rano, spała tak cichutko, spokojnie unosiło się spiętrzenie kołdry poniżej jej ramion. Wstałem, spojrzałem na jej cudowną, niewinną twarz i postanowiłem zmienić swoje życie dla niej. Postanowiłem zerwać z kłamstwami, łatwymi panienkami i borykaniem się z własną moralnością Być człowiekiem dobrym, być dla niej.
Prawdę o wydarzeniach u Gośki opowiedziałem Ani trzy tygodnie po naszym pierwszym razie. Piątego sierpnia. Na pamiątkę tej daty, w pięć miesięcy po niej piszę te słowa.
Od tamtej chwili Anka nie powiedziała do mnie nawet jednego słowa.
Od tamtej chwili nie zastanawiam się, czy warto mówić prawdę.

Brak komentarzy: